Jak NIE walczyć z przemocą domową za pomocą seksizmu, demagogii i manipulacji

Nie mam wątpliwości, co do tego, że przemoc domowa istnieje i jest poważnym problemem. Nie mam wątpliwości, że trzeba z nią walczyć. Ale najnowsza kampania społeczna Amnesty International Polska budzi wątpliwości nawet we mnie. Wielu mężczyzn zwyczajnie oburza. A przy okazji szkodzi naprawdę ważnej sprawie.

Ładna kuchnia, jak z katalogu IKEA, i elegancki pan w niebieskiej koszuli, który wyciera mopem podłogę. Wszystko jak u idealnej Rodzinki Stokowskich z drobną różnicą: pan wyciera z podłogi czerwone ślady, w domyśle - krwi. Obok hasło: TO NIEPRAWDA, ŻE MĘŻCZYŹNI NIC NIE ROBIĄ W DOMU . Dalej jeszcze czytamy: "Przemoc domowa jest nadal powszechna, prawie 90% ofiar to kobiety i dzieci (...)" . Tekst kończy się wezwaniem do podpisywania petycji w sprawie ratyfikacji Konwencji Rady Europy o zwalczaniu przemocy wobec kobiet.

Plakat kampanii Amnesty International PolskaPlakat kampanii Amnesty International Polska Plakat kampanii Amnesty International Polska Plakat kampanii Amnesty International Polska

Petycję podpisuję, bo to ważna sprawa, ale niestety - i widać to już po komentarzach, które towarzyszą kampanii w mediach społecznościowych - plakat AI kompletnie odwraca uwagę od głównego problemu, tzn. ratyfikacji konwencji. A tym samym podważa wiarygodność swojej akcji. Widzę trzy powody/błędy, które sprawiają, że kampania w moim odczuciu chybia celu.

1. Seksistowski stereotyp , którym się posługuje - mężczyzna w domu to automatycznie podejrzany. Każdy mężczyzna. Nie osoba, która dopuszcza się przemocy, tylko osoba, która ma określoną płeć. Męską.

2. Demagogiczny zabieg , jakim jest sięgnięcie po retorykę rodem z babskich czasopism: "on nic nie robi w domu, ach jak to zmienić" i zrównanie "nic nie robi" z "dopuszcza się przemocy". Czyli można to odczytać tak, że każdy mężczyzna dokonuje aktu przemocy. Bo albo nic nie robi, albo robi coś złego. Tertium non datur.

3. Manipulacja danymi statystycznymi - "90% ofiar to kobiety i dzieci" w tym twierdzeniu jest zawartych kilka rodzajów nieprawdy. Po pierwsze ofiarami przemocy domowej są też mężczyźni (także nieletni tutaj występujący jako bezpłciowe "dzieci"), co wynika z każdego badania tego zjawiska. Po drugie wśród sprawców przemocy są też kobiety. Po trzecie 90% ta dane z sufitu. Zacytuję linkowany powyżej raport:

Wśród sprawców przemocy w rodzinie (ogółem - niezależnie od formy przemocy) 70% stanowią mężczyźni, a 30% - kobiety. Gdy ofiarą przemocy w rodzinie jest kobieta, udział mężczyzn wśród sprawców tej przemocy jest jeszcze większy (79% do 21%). Jednak, gdy ofiarą jest mężczyzna sytuacja wygląda inaczej - mężczyźni stanowią 53% ogółu sprawców, a kobiety - 47%.

Staram się dostrzec jednak i pozytywy ukryte w tym mocno przerysowanym przekazie. Podoba mi się, że domniemanym sprawcą przemocy jest tutaj nie stereotypowy menel i przedstawiciel dołów społecznych tylko raczej jakiś "korpo-szczur" w koszuli z kołnierzykiem - choć nie białym. Bo zjawisko przemocy domowej dotyczy wszystkich warstw społecznych, ale tym wyższym łatwiej ją ukrywać. Mają dość inteligencji, pieniędzy, kontaktów, by to robić. Akurat w ostatnich tygodniach tak się nieszczęśliwie złożyło, że zetknęłam się z dwoma przypadkami przemocy domowej w tzw. realnym życiu. Oba dotyczyły rodzin "normalnych". Do żadnej z nich nie pasowała sytuacja przedstawiona na plakacie. Bo nie jest głównym problemem to, że polski mężczyzn nic nie robi, a jak coś robi to pewnie bije. Problemem - oprócz braku systemowych rozwiązań - jest milczenie. Samych ofiar, ale też rodziny, znajomych, robienie z sytuacji przemocy mrocznego sekretu. Problemem jest brak konkretnego wsparcia dla ofiar, które wstydzą się, że są ofiarami. Nie widzę, aby ta kampania w jakikolwiek sposób miała im pomóc. Ale twórcy plakatu na pewno zgarną jakieś branżowe nagrody za kreatywność.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.