Foch na Legii - takie były Walentynki

"LEEGIA PAANY! - nie, nie zwariowałam, przynajmniej nie całkowicie. Po prostu nasza wesoła redakcja spędziła Walentynki na meczu - nic bowiem nie mówi lepiej "Kocham cię" niż wrzask z tysięcy gardeł. A może to było inne słowo? W każdym razie też na "k".

Żarty, żartami - pomysł, by naszym dziewczęcym składem: Monika, Natalia i Magda (ten nasz niewidzialny dobry duch serwisu - będzie na jednym zdjęciu!) wraz z osobami towarzyszącymi, które dla odmiany interesują się futbolem, wybrać się na Legię był pomysłem genialnym. Akurat jedyna w naszym gronie fanka piłki nożnej, czyli Miss Olgu, przebywa zagranicą, więc na mecz poszły dziewczyny kompletnie niezainteresowane tym sportem. W ogóle nie przeszkadzało nam to jednak w spędzeniu bardzo przyjemnego - chwilami nawet ekscytującego - wieczoru.

Wynikało to po części z faktu, że zaproszono nas do strefy VIP, więc z wypasem i honorami, a jak już z Natalką miałyśmy dosyć tych sportowych emocji (umówmy się kibicek z nas na stare lata nie zrobią) to poszłyśmy sączyć orzeźwiające napoje przy barze. Bardzo dobrze nam się sączyło. Oczywiście opcja "full wypas" jest kosztowna - jak się dowiedziałam pojedynczy bilet do Silver Club, w którym gościłyśmy kosztuje 450 zł. Na pewno nie zapłaciłabym za tę przyjemność tyle z własnej kieszeni, ale na szczęście jest więcej opcji cenowych - bardziej przystępnych. A te są już godne rozważenia, bo zdanie, które wygłosił narzeczony Magdy: "Kochanie, to były najwspanialsze Walentynki w moim życiu" jest po prostu bezcenne. Dla kobiet (które stanowią 20% a czasem i więcej widowni) są dodatkowe zniżki, więc wiecie, dziewczyny - przemyślcie to sobie. Nie wiem, czy w innych miastach i klubach jest podobnie, ale mam wrażenie, że stadionowe oglądanie meczy bardzo się jednak ucywilizowało przez ostatnie lata. Nareszcie.

Wspomniałam o emocjach: były. Towarzyszący nam chłopcy oraz jedna nastoletnia fanka piłki kopanej, bardzo przeżywali przebieg meczu. Szczególnie wzruszający był mąż Moniki (nasza piękna pani redaktor ma zagranicznego męża), który z absolutnym zaangażowaniem kibicował Legiuni i krzyczał te wszystkie wesołe rzeczy, które chłopcy krzyczą na meczach. A krzyczeli, że o jacie. Na trybunach było łącznie 17457 osób, ale ton nadawała oczywiście Żyleta. Pełen podziw dla energii i zaangażowania kibiców: nieustający doping (a weź tak wrzeszcz i skacz przez półtorej godziny. Na zimnie) piękna oprawa, żadnych brzydkich treści na transparentach, a fakt, że czasem coś trochę nieregulaminowego (tzn. obelżywego dla adwersarzy tudzież sędziego) im się wymknęło, to dajcież ludzie spokój - czy to zebranie kółka różańcowego, czy jak?

Notabene, gdy kibice robili coś, czego nie powinni włączały się nagrane komunikaty, w których jakaś pani pozbawionym emocji głosem androida bardzo uprzejmie prosiła, by przestali. Bardzo mnie to rozbawiło, to jakby w statku kosmicznym, tuż przed rozbiciem, ten miły kojący głos informował, że wszystko wybuchnie za 10, 9, 8... sekund. Bardzo kojące.

Skoro jesteśmy przy zachowaniach nieregulaminowych (i wybuchach), to powiem szczerze, że bardzo, bardzo podobały mi się race, które odpalili kibice, choć jest to ze względów bezpieczeństwa zakazane. Wyglądało to jednak fantastycznie! Oczywiście klub poniesie konsekwencje złamania zasad: na następnym meczu Żyleta będzie zamknięta, więc Legia dostanie po kieszeni. Także dlatego, że ludzie kupujący bilety na inne sektory (np. rodzinny) robią to, by móc podziwiać oprawę meczu przygotowaną przez kibiców z Żylety - bez Żylety ich motywacja jest więc mniejsza.

Na końcu informacja pewnie dla niektórych istotna: mecz był z Koroną Kielce. Wyznam samokrytycznie, że ta kwestia nie interesowała mnie do tego stopnia, że do niemal samego końca nie wiedział z kim Legia zagra. Brat, kibic Legii, okrutnie darł ze mnie łacha z tego powodu. No trudno. Natalia i tak miała gorzej, bo jest z Krakowa, więc jej brat był znacznie bardziej zdegustowany. Skoro już wyznaję wszystkie żenujące grzeszki, to przegaPIŁYŚMY z Natalią bramkę, ale na szczęście Pan Fotograf (chłopak Natalki) zrobił dla nas zdjęcie strzelca bramki Ivicy Vrdoljaka. Bez koszulki. Ja tam jestem usatysfakcjonowana.

[Zdjęcia robili: Wojciech Krosnowski i Magdalena Gawryk]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.