Skąd się bierze woda sodowa, T. Baranowski
Z czytaniem blogów jest trochę jak z czytaniem komiksów: trzeba wyrobić w sobie nawyk, czy może nawet umiejętność czytania tego medium. Każdy komiksiarz choć raz w karierze usłyszał pytanie: czy najpierw się ogląda obrazki a potem czyta dymki, czy odwrotnie? Z blogami podobnie: to się czyta ciurkiem, czy poszczególne notki? I czy trzeba codziennie? No i skąd w ogóle te blogi brać? Jak znajdować łakome ziarenka w stercie internetowych plew? Bo poczytałoby się, czemu nie, ale po wpisaniu do Google'a hasła "blog" nie otrzymamy satysfakcjonujących wyników.
Cóż, mam nadzieję, że moje skromne OCHY! nie idą na marne i choć kilka dobrych adresów podam dalej (chętnie w drodze wymiany - bo zawsze zaglądam w miejsca, które Wy polecacie), a fajne blogi zyskają wartych siebie czytelników. Mam nadzieję tworzyć jakąś alternatywę dla tzw. blogowych celebrytów, o których (w większości) mam jak najgorsze zdanie (OCH! sodóweczka!). Jeśli zaś chodzi o kwestię śledzenia zawartości bloga, to wygodne jest korzystanie z powiadomień RSS (większość platform blogowych je ma), wielu autorów dba też o to, by ich bloguś miał swój profil na Facebooku, więc nietrudno być na bieżąco. A czyta się jak się chce: wybiórczo, lub po kolei, skacząc po tagach, lub chronologicznie. To nie jest wyższa matematyka - ma sprawiać przyjemność. A jak się czyta już stale jakiegoś blogaska to zazwyczaj prędzej czy później po linkach trafi sie na kolejnego. I jest szansa, że też się na nim zostanie na stałe.
Powiedziawszy powyższe wyznam szczerze, skąd biorę blogi, które czytam. Otóż ja się z z nimi po prostu znam. Bardzo wiele czytanych przeze mnie blogów prowadzą moi bliżsi i dalsi znajomi. Niektórych z nich znam zresztą "z blogów" - poznaliśmy się w zamierzchłych czasach internetu, kiedy były dwie konkurujące ze sobą platformy blogowe i zadzierzgnęliśmy więzy przyjaźni, czytając się nawzajem. I tak nam zostało, choć po drodze zostaliśmy znajomymi także w realu, ale jako prawdziwe dzieci-sieci (był taki blog, och był) częściej spotykamy się wirtualnie.
nie-tylko-trawa.blog.pl
Dzięki mej mrocznej przeszłości łatwo było mi trafić na przykład na kulinarnego bloga Natalii Żurowskiej (na pewno kojarzycie ją jako stałą komentatorkę Focha) "Nie tylko trwa" . Jako osoba mięsożerna, ale nie fanatyczka, chętnie zerkam co tam koleżanka Natik wysmażyła z soczewicy, soi i mąki gryczanej. Głównie patrzę, bo poziom moich kulinarnych umiejętności jest zdecydowanie zbyt niski, by brać się za bary z takimi wyzwaniami. No dobra: zrobiłam kiedyś placuszki z cukinii, ale mi nie wyszły. Ponieważ jednak żywię do jedzenia miłość niekiedy także czysto platoniczną, to sprawia mi przyjemność czytanie tych przepisów i wyobrażanie sobie, że któregoś dnia (jak dorosnę?) to uda mi się samodzielnie zrobić (taaa, jasne) na przykład Paneer Jalfrezi . Poza tym wzrusza mnie nie tyle o czym Natalia pisze, tylko jak:
OCH! Jakie to smaczne! To ja sobie teraz poczytam jakaś grubaśną książkę :)