Ten moment w życiu, gdy już nie wyjdziesz z domu bez podkładu (różu do policzków i tuszu do rzęs)

Moja starsza córka: "Mamo, jak masz pomalowane rzęsy, to jesteś najpiękniejsza na świecie!" A więc nawet dziecko widzi, że bez makijażu jest dużo gorzej? Kosmetyczka, mon amour!

Oczywiście wierzę, że intencje mojego czteroletniego dziecka były czyste i dobre (choć dziecko było jak zwykle nieco brudnawe) i że w tych słowach pobrzmiewał po prostu głęboki zachwyt nad nieziemską urodą matki. Oraz w pełni zrozumiała dziewczęca fascynacja kosmetyczną magią. Sama słodycz, tiul i falbanki.

Skoro nawet dziecko zauważa różnicę, to znaczy, że bez pomocy przemysłu kosmetycznego już nie da rady.

Ale gorsza część mojej osoby niestety dostrzega w tym zdanku także ukryty szpikulec, który boleśnie kole w okolice ego.

Bo skoro nawet dziecko zauważa różnicę między "before" i "after" to znaczy, że bez pomocy przemysłu kosmetycznego już nie da rady. I że bez pełnego makijażu strach wychodzić i z sypialni, o domu nie wspominając.

Oglądam swoje stare zdjęcia i nie mogę uwierzyć, że przez tyle lat praktycznie w ogóle się nie malowałam. Nie z lenistwa jednak (przynajmniej nie wyłącznie), ale dlatego, że po prostu nie musiałam. Tzn. przy moich ograniczonych umiejętnościach wizażowych nie było widać specjalnej różnicy czy mam makijaż, czy jestem niewyspana, czy na kacu. Twarz wyglądała równie dobrze (lub źle, to już rzecz gustu).

Teraz każdego poranka odczuwam głęboką wdzięczność wobec tych wszystkich ludzi, którzy przez całe dekady opracowywali coraz lepsze, wygodniejsze w użyciu mazidła i barwiczki,  którymi mogę zamaskować swoje porażki w walce z upływającym czasem. Trochę podkładu, różu, cieni, pudru, ołówka do oczu, tuszu do rzęs i szminki a twarz odzyskuje wygląd może nie od razu olśniewający i promienny, ale przynajmniej już nie popromienny.

Obawiam się, że powoli przeistaczam się w stereotypową postać kobiecą z mizoginicznych dowcipów: "Pani wciąż tak młodo wygląda. Tak, ale to coraz dłużej trwa." I więcej kosztuje. Fundusz liftingowo-botoksikowy czas otworzyć zatem, by za kilka lat dziecko mogło powiedzieć: "Mamo, jesteś taka piękna, i zupełnie mi nie przeszkadza, że twoje brwi są nieruchome i na środku czoła." Piękno jest bowiem wieczne.

Fascynujący proces powstawania maminej twarzy uchwycony przez córkę

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.